Przyłęków
Przyłęków
„Przyłęków, iż przy łąkach wsi Świnnej ta osada stanęła i zasadzona jest”.
Takie pochodzenie nazwy Przyłękowa podaje w swej kronice wójt żywiecki Andrzej Komoniecki.
W istocie ta wieś jest jakby przedłużeniem Świnnej i ciągnie się długim pasmem wżynającym się na południe między otaczające ją góry. W tej zamkniętej groniami dolinie płynie potok Przyłękówka, zdążając w swym biegu do rzeki Koszarawy. Nad wsią, na zboczu góry Kiczory zwanej także Bugajem (762 m npm.) ukryty wśród buków, sosen i świerków wznosi się mały, murowany kościółek, o cechach budowli pseudogotyckiej, pod wezwaniem Matki Bożej Wspomożenia Wiernych. Obok kościoła znajduje się studnia nakryta daszkiem. Znajdziemy przy niej wiadro i kubek do czerpania wody uznanej za uzdrawiającą. Wnętrze świątyni i jej otoczenie stwarza nastrój pobożności, a zarazem jakiejś tajemniczości, którą chciałoby się przeniknąć albo rozwiązać. Przybysz, pielgrzym lub turysta, który pierwszy raz tutaj dotrze zachwyci się na pewno tym leśnym uroczyskiem, cichym, skłaniającym do duchowych refleksji. Równocześnie jednak zada sobie pytanie dlaczego właśnie tu, w tym miejscu odległym od siedzib ludzkich i niełatwo dostępnym postawiono ten kościółek, dlaczego studnia…?
Tajemnicę tego ustronia odkrywa następująca opowieść:
Był rok 1886, 2 lipca, uroczystość Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. Przed południem, na łączce zwanej „Nad Dołkiem”, na stokach Kiczory pasł bydło niejaki Wojciech Stefko z Przyłękowa, człowiek niezmiernie pobożny, a zarazem dotknięty wielkim nieszczęściem – chorobą i ślepotą swej jedynej córki – Marysi. Modlił się o jej zdrowie ustawicznie i także tu, na tej polanie przy bydle. W pewnym momencie zmorzył go sen, jak później zrelacjonuje to wydarzenie jego sąsiad: „na słoneczku we dnie legnął i zasnął”. W tymże śnie, jak na jawie ukazała mu się Matka Boska i poleciła pasterzowi, aby zbudował Jej kaplicę. Obiecała równocześnie uzdrowić jego chorą córkę. Po przebudzeniu się Wojciech Stefko opowiedział swój sen innym pasterzom, wskazując znajdujące się opodal miejsce, gdzie według życzenia Matki Bożej miała stanąć kaplica. Wieść o widzeniu Stefki rozeszła się szybko, a łączkę wybraną przez Matkę Boską zaczęli nawiedzać ludzie. Tymczasem realizacja budowy kaplicy napotykała na trudności z braku funduszów i przeszkód ze strony proboszcza żywieckiego ks. Manieckiego. Najpierw więc Stefko przy pomocy sąsiadów postawił małą, prostą kapliczkę z obrazem Matki Bożej Częstochowskiej i Pana Jezusa Nazareńskiego. Rankiem kiedy przybyli do niej ludzie ujrzeli opodal obszar pokryty „białym puchem” jakby śniegiem. Było to tym bardziej dziwne, gdyż był lipiec. Puch ten pokrywał teren przypominający kształt kaplicy, ale dużo większej (obecnego kościoła). Dzięki temu wszyscy uwierzyli, że Matka Boża życzy sobie, by na tym miejscu powstało sanktuarium ku Jej czci. Przy wbijaniu słupa pod kapliczkę obok pojawiła się krystalicznie czysta woda, której przedtem nie było. Uzdrowiła ona Marysię, córkę Wojciecha Stefki, gdy ją w tej wodzie obmyto. Odzyskała wzrok i zniknęły wrzody na jej ciele. Woda ta przywróciła zdrowie także proboszczowi żywieckiemu ks. Manieckiemu, co miało spowodować, że odtąd stał się zwolennikiem budowy kościółka na górze przyłękowskiej. Przez wiele lat Stefko zbierał datki na tę budowę, a później akcję tę przejął urząd gminny w Przyłękowie. Ludność miejscowa, a także pobożni pielgrzymi nie skąpili ofiar na wzniesienie świątyni ku chwale Bogarodzicy. Poświęcenie kamienia węgielnego miało miejsce w roku 1896. Budową kierował Roman Błasiak, a prace ciesielskie wykonywał Wojciech Polak z Pietrzykowic. Prace przy wykończeniu kaplicy trwały do roku 1902. W tymże samym roku nastąpiło jej poświęcenie. Równocześnie zakupiono w Krakowie do ołtarza figurę Matki Bożej. Została ona poświęcona w kościele parafialnym w Żywcu, a następnie procesjonalnie zaniesiona do kościoła na górze objawienia, gdzie do dziś otaczana jest kultem. Trzeba od razu zaznaczyć, że źródła aktowe w postaci kronik czy innych zapisek rejestrujących przedstawione wydarzenia prawie już nie istnieją. Uległy zniszczeniu wskutek pożaru w roku 1915 domu obok kościoła, w którym się znajdowały. Do zachowanej dokumentacji możemy zaliczyć książkę do zapisywania ofiar na budowę kaplicy założoną w roku 1893. Pewnym także, choć dość specyficznym źródłem może być pieśń Wojciecha Suchonia wydrukowana pod koniec XIX wieku w Cieszynie. Jest ona ludową opowieścią o cudach Matki Bożej z przyłękowskiej górki.