Wyniki wyszukiwania dla:

Letnisko 2025

Letnisko przy Sanktuarium
(30 czerwiec – 2 lipiec 2025, Przyłęków)

Przy Sanktuarium Matki Bożej w Przyłękowie, od 30 czerwca do 2 lipca, mieliśmy
trzydniowe letnisko. W pierwszym dniu, już na samym początku, ks. Janusz uczył
nas trzech, nieco już znanych piosenek: „Jedzie pociąg z daleka”, „Opłotkami przez
ogródek” oraz „Mam chusteczkę haftowaną”. Są to fajne piosenki, angażujące całe
ciało, wraz z odpowiednimi ruchami i gestami. Nastąpienie, jak po inne lata,
rozegraliśmy przed Sanktuarium arcyważny mecz: chłopcy – dziewczęta. Sędzią
tego meczu był Szymon, zapalony piłkarz z klasy trzeciej. Pojedynek sportowy
zakończył się zwycięstwem chłopców wynikiem 3:2. Mecz był pełen dramaturgii
i zwrotów akcji. Zaraz, po tak zaciętym meczu, wybraliśmy się na górę Kiczora. Po
drodze mieliśmy przygotowane przez księdza tzw. „podchody”. Jest to gra, ruchowa i
intelektualna, która polega na wykonywaniu przeróżnych zadań zapisanych
wcześniej na małych karteczkach papieru. Zadania, które mieliśmy do wykonania raz
były łatwe, innym razem zdecydowanie trudniejsze. Niemniej, wszyscy byliśmy
bardzo zaangażowani, a po dojściu do krzyża na górze, szybko wróciliśmy z
powrotem na plebanię. Byliśmy po prostu głodni. Na obiad mieliśmy smaczną pizzę z
Zajazdu Beskidy!
Drugiego dnia, podjechała do nas pani Beata i poprowadziła śpiew przy
akompaniamencie gitary. Piosenki były związane z tematyką wakacji, które najlepiej,
aby nigdy się nie skończyły. I również drugiego dnia letniska odbył się mecz chłopcy
– dziewczęta. Tym razem sędziował jednak ks. proboszcz. Ale o zgrozo, o wielkie
nieba! Co kawałek podczas tego zaciętego meczu był faul. Dziewczynki najczęściej
kopały chłopców po nogach, a ksiądz zamiast odgwizdać przewinienie, albo wlepić
żółtą kartkę, to tylko się uśmiechał i kazał grać dalej. Mecz tym razem zakończył się
remisem, lecz poprzez fakt, że chłopcy mieli skopane nogi, nie był to chyba mecz do
końca sprawiedliwy!? Następnie udaliśmy się pieszo do Świnnej, gdzie od roku
mieszka typowa rodzina ze Śląska, która posiada konie i kucyki. Tam właśnie
wszyscy jeździliśmy na tych pięknych i spokojnych zwierzątkach, o czym świadczą
zrobione zdjęcia. Ksiądz proboszcz również dosiadł kucyka, który w pewnym
momencie przemówił ludzkim głosem: „stary koniu, po coś na mnie wlazł?”. I jakoś to
zdanie poskutkowało, bo wkrótce ksiądz zszedł z kucyka, a biedne zwierzątko wzięło
głębszy oddech. Tego dnia po powrocie na plebanię jedliśmy przygotowane przez
panią Michalinę naleśniki z dżemem albo z kremem nutella. A na koniec pani
Małgosia poprowadziła praktyczne zajęcia z plasteliny.., albo może z modeliny?
Trzeci dzień naszego letniska zapowiadał się bardzo upalnie. Tak też niestety
w ciągu całego dnia było. Pani Beata zainicjowała na początku śpiew, a później
prowadziła różne zabawy przed Sanktuarium. Po tej wstępnej zaprawie udaliśmy się
przez las do przysiółka Komarnik, gdzie wiele lat temu ks. Lucjan Gruszczyński
wybudował małą kaplicę pod wezwaniem Świętej Rodziny. Idąc po drodze
ks. Janusz prowadził drugą część zabawy „podchody”, a był tak zaangażowany

w grę, że w pewnym momencie zgubił właściwą drogę, przez co dotarliśmy do
kaplicy w Komarniku z dużym opóźnieniem. Na miejscu odmówiliśmy modlitwę „Pod
Twoją obronę”, a w dalszej kolejności usłyszeliśmy historię powstawania tego
miejsca modlitwy i religijnego kultu. W końcu mocno głodni wróciliśmy na bardzo
dobry obiad. Było to włoskie jedzonko: spaghetti w sosie pomidorowym!
Jesteśmy wdzięczni wszystkim organizatorom letniska: księdzu, pani Małgosi i pani
Beacie za nowe pomysły przy składaniu całości wspólnej zabawy. Przepraszamy
troszeczkę za nasze rozkojarzenie i małe wygłupy. Pomimo znacznego upału czas
minął nam bardzo szybko, bo wszystko było przemyślane i dobrze poukładane. I tak
pewnie też, czyli bardzo szybko, miną całe wakacje. Dlatego wykorzystajmy je jak
najlepiej! Do zobaczenia!

 


Podziel się tym wpisem: